Temat nowy nie jest, powiedzieć nawet można, że jest stary i ciągle zresztą w warszawskiej rzeczywistości obecny. Chodzi o zmiany w mieście. Ponieważ rozwój miasta jest z punktu widzenia publicystyki kwestią już zbanalizowaną i wielokrotnie przemiędloną – nie o nią tu idzie.
Rozwój rozwojem – zazwyczaj cieszy oko, zwłaszcza tam, gdzie rudery czy jakieś wysypiska przemieniają się w przestrzeń architektonicznie uporządkowaną (a jeszcze jeśli architektura ta ma jakieś estetyczne ambicje, to już w ogóle ho, ho) – niemniej zmianom na ogół na lepsze często towarzyszą zmiany na gorsze.
Dwie wiadomości ze stołecznych gazet: Księgarnia im. Conrada (Aleje Jerozolimskie 28) zwija żagle, bo nie stać jej na czynsz; a znów w drugich alejach – Niepodległości – wyburzają finalnie gmach nieczynnego od kilku już lat Liceum św. Augustyna.
Budynkiem, gdzie jeszcze do końca miesiąca księgarnia będzie działać zarządza warszawski wojewoda, który – po remoncie – ma zamiar wprowadzić do niego swoich urzędników (sic!)
Liceum Augustyna nie działa już od wielu lat, a teraz inwestor czyści plac pod nową inwestycję: 130 mieszkań w nowoczesnej bryle + lokale na parterze + podziemny parking. Charakterystyczny dla tej części Górnego Mokotowa gmach z zieloną kopułą astronomicznego obserwatorium co prawda jeszcze stoi, ale to już ostatnie dni.
Swoje wspomnienie o dawnej szkole jej absolwent Krzysztof Varga kończy w ten sposób – „Ci, którzy przez zaniechanie, nieudolność lub złą wolę doprowadzili do upadku Liceum św. Augustyna, mam nadzieję, że będą się smażyć w ogniu piekielnym, cierpieć straszne katusze, a cierpieniom tym nie będzie końca.”
Tak jest!