W związku z bardzo interesującym pytaniem postawionym obok (tzw. w sąsiednim blogu) przez dr Łukasza Garbala przyszły mi do głowy dwa przykłady.
Pierwszy: opowiadał mi pewien znajomy, wyrafinowany meloman, o tym jak uczestniczył gdzieś w świecie w otwartej próbie generalnej koncertu Krzysztofa Pendereckiego pod jego batutą. Utwór – nie pamiętam dziś który – należał do absolutnej klasyki w dorobku kompozytora. Podczas próby Penderecki nagle zrobił przerwę i zaczął odręcznie nanosić poprawki w partyturze. Wśród muzyków orkiestry, a może nawet wśród obecnych na sali słuchaczy rozległy się pomruki i szepty zdziwienia – na tyle donośne, że zwróciły uwagę Mistrza. Skończywszy pisać – miał rzec głośno coś w tym duchu: „To jest mój utwór i dopóki żyję mogę go przerabiać [a może powiedział: doskonalić].” Podobno dostał oklaski.
Drugi: jak pamiętamy, znana powieść Jerzego Andrzejewskiego ukazała się najpierw w odcinkach (w czasopiśmie „Odrodzenie” – w 1947 r.) pod tytułem „Zaraz po wojnie”. Pod wpływem krytyki spod znaku socrealizmu, a zwłaszcza tekstu fuhrerki tego nurtu Melanii Kierczyńskiej, autor oportunistycznie dokonał przeróbek swego tekstu na użytek wydania książkowego. W wersji, pardon, „poprawionej” – „Popiół i diament” to książka znacznie bardziej nacechowana ideologicznie niż jej odcinkowa wersja (zwłaszcza jeśli idzie o wątek sędziego Kosseckiego i potraktowania jego przypadku przez funkcjonariuszy UB). Jednym słowem – druga wersja jest gorsza od pierwszej, choć i tej „odcinkowej” można postawić kilka istotnych zarzutów ideowo-estetycznych.
Wniosek (banalny): oczywiście, że autor ma prawo zmieniać kształt swego dzieła (dopóki żyje), ale nie zawsze dobrze na tym wychodzi (zarówno artysta, jak i rzeczone dzieło).
PS. Mickiewicz oczywiście nie mógł napisać „Polsko, ojczyzno moja”, bo przecież Litwa w „Panu Tadeuszu” to Heimat („mała ojczyzna” – w znaczeniu terytorialnym i krajobrazowym głównie) a nie Vaterland („ojczyzna narodowa” i do pewnego stopnia – kulturowa). Mocno podobnie – jak sądzę – bywa z Litwą w twórczości Czesława Miłosza, choć Noblista zdawał się do pojęcia „Litwy” podchodzić z większym pietyzmem, szczegółowością, wyrafinowaniem, subtelnością i zrozumieniem rozmaitych niuansów niż XIX wieczny Wieszcz (ale też czasy i uwarunkowania inne).
Do przykładu Krzysztofa Pendereckiego. Dobrze, że była to próba generalna. Gdyby bowiem Penderecki postąpił tak podczas koncertu, publiczność mogłaby poczuć się nieuszanowana. Łatwo pomylić artyzm z artystostwem.
Do przykładu muzycznego: oczywiście, że Penderecki mógł przerobić. Byłaby to jednak wersja, dajmy na to (1987), nie (1967) – nie może zabronić wykonywania wersji wcześniejszej. Popularność edycji albumów w wersjach „niekanonicznych” w końcu też jest grą z kanonem, bo miłośnik Beatlesów czy Zeppelinów słucha, żeby znaleźć różnicę 🙂
Do przykładu literackiego: czy to ta druga, „pogorszona” przez autora wersja, znajdowała się przez lata w kanonie lektur?
Oczywiście, autor ma prawo zmienić. Prof. Górski cytując to pytanie, zwracał uwagę na inny aspekt – dzieło funkcjonujące w przestrzeni, w kontekście, nie jest w pełni autonomiczne. Jest w świecie pełnym dialogu. Jak wskazywał prof. Loth – obrasta nawiązaniami, odniesieniami.
Dajmy na to, recenzent – czy to redaktor, czy polityk – skrytykował zakończenie powieści.
Autor zmienia. Ale nie jest to praca magisterska, to dzieło wybitne, do którego wielu nawiązywało.
I co wtedy? Czy nie przyjmiemy – i nie będziemy nadal się odwoływać do „Powieści (1947)”, owszem, porównując ją z „Powieścią (1978)”? Owszem, zgadzając się, że autor ma prawo zmienić po ostatnie tchnienie?
A nie rozmawialiśmy jeszcze o cichym bohaterze tych wpisów. Współautorze tak wielu książek i mordercy innych, cenzurze.